środa, 28 grudnia 2011

Ostatni raz

***rzecz dzieję się po odjeździe chłopaków z 1d na trasę koncertową***
 *oczami Me*
Nie wiem, dlaczego ten kierowca tak się na mnie gapił. Nigdy, nie odwoził nikogo, kto po ciężkim roztaniu tak po prostu rozpłakał się  w taksówce ? Przecież na filmach robią tak bardzo często. Tylko kiedy ja się wreście nauczę, że moje życie to nie jeden gówniany film, tylko szara rzeczywistość ? Utrzymałabym się. Udawałabym twardą. Gdyby nie to radio...
Po wyjściu z tego cholernego lotniska, po wejściu do pierwszej lepszej, cholernej taksówki, byłam twarda. Mruknęłam kierowcy adres domu i czekałam na niekończące się 3 godziny długiej podróży.
- Nie będzie Ci panienko przeszkadzało, jak puszczę radio ? - powiedział do mnie kierowca, na oko miał jakieś 50 lat. O mało co nie zwymiotowałabym na dźwięk słowa 'panienko'...
- Nie, ależ skąd. Lubię muzykę. - Wymusiłam się na uśmiech i spojrzałam na niego z ukosa.
Kierowca przeciągnął się i włączył to cholerne radio. Pewnie niewiele z Was, zna to uczucie, kiedy piosenka, którą zaczęliście słuchać idealnie pasuje do sytuacji w jakieś się znajdujecie. Pieprzone uczucie.
Cichy szum rozbudził moje myśli, po chwili z głośników płynęły kojące nuty piosenki Avril Lavigne 'I wish you were here'. Dla przypomnienia może przytoczę tekst tej piosenki.

Cholera, cholera, cholera
Co ja bym dała, żebyś był
Tutaj, tutaj, tutaj
Chciałabym żebyś był tutaj
Cholera, cholera, cholera
Co ja bym dała, żebyś był
Blisko, blisko, blisko
Chciałabym żebyś był tutaj

Kocham to, jaki jesteś
Taka jestem
Nie trzeba mocno się starać
Zawsze mówimy
Jak jest naprawdę...
Jesteś tym, za czym naprawdę tęsknię

Nie da się panować nad uczuciami. Po prostu się nie da. Kiedy czujesz, ze się rozpłaczesz, to zrób to. Nie tłum  w sobie uczuć. Nigdy nie tłum w sobie uczuć.  No chyba, że jedziesz sobie w taksówce.
Ale, trzeba widzieć pozytywne strony życia. Nie musiałam płacić za dojazd, bo kierowca widocznie bardzo się mną przejął. Dostałam od niego chusteczke i wysłuchałam się przepięknej historii jak poznał swoją dotychczasową żonę. Jej rodzice nie chcieli zgodzić się na takiego męża, ale pokonali przeciwności losu. I udało im się.

Co miałam mu powiedzieć ? Że jego historia jest kompletnie inna od mojej ? Że w mojej opowieści to ja zjebałam całą sprawę ? Bo chłopak, który mi się podoba.. Którego kocham... jak nikogo innego jest teraz rozpoznawalny w całej Anglii ? Że ma tysiące, jak nie miliony fanek ? Że właśnie wyjechał w trasę koncertową, gdzie czekają na niego fanki na lotnisku, że zawsze chciał spotkać się z jedną z nich i pewnie niedługo tak zrobi?

Że to moja wina, że go opuściłam. Że on już nie wróci. Że już go nie zobaczę. Wysiadłam z taksówki, na zewnątrz było już ciemno  i weszłam do domu, z którego wyjadżałam rano.  Przekraczam próg z zapartym tchem. Może jednak nie odleciał, może tu jest i czeka na... mnie. Głupie mysli.. Dają nadzieję. W domu nie było nikogo poza moją ciocią.  I co z tego ? Przecież tak miało być. Wlokę się niczym cień do swojego pokoju, byle nikt mnie nie zauważył.
- Ooo.. Już jesteś - Bum.. jednak ktoś żyje w tym domu.
- Tak, jestem. - powiedziałam do uśmiechniętej cioci, która wycierała właśnie patelnie. Ta zaczeła mi się bacznie przyglądać, a po chwili powiedziała :
- Co masz takie zaczerwienione oczy..? Płakałaś ? - cholera, wydało się.. i co teraz ? Myśl, Mia, myśl !
- Wiesz.. - zaczęłam - te pożegnania.. łatwo się wzruszyć. - kłamałam jak z nut.. Prawdy nie mogłam powiedzieć.
- Tak, no w sumie, to się nie dziwię. Ci chłopcy byli najwazniejszą częscią Twojego życia - poklepała mnie po ramieniu i odeszła do salonu. Dzięki ciociu, pocieszyłaś mnie. Z czystej dedukcji wynika, że najważniejszą częścia mojego życia są mężczyźni. Taa, jasne. Poradzę sobie bez nich. Niezależna jestem, a co. Weszłam do swojego pokoju i od razu położyłam sie do łózka.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam, a co dopiero kiedy było już jasno.
Przeciągnęłam się mozolnie i spojrzałam na telefon. 0 wiadomości, 0 połączeń nieodebranych, godzina 8:04.
No cóż, trzeba zacząć moje jakże wspaniałe, ekscytujące życie.
Czujesz ten sarkazm ?
Pora zacząć moje desperackie, znudzone sobą, życie bez najważniejszej jego części.
O, tak lepiej.

Dzień 1
Wlekę się od kąta do kąta, czytam, słucham muzyki, oglądam telewizor. Co się ze mną dzieje ? Cały dzień byłam w domu. Ale od jutra to się zmieni. Zaczynają się próby taneczne. Powrócę na nowo.

Dzień 3
Wstałam, poszłam do kuchni. Była 7 rano, a moja ciocia już nie spała. To było dziwne. Pomiędzy nami wywiązał się bardzo ciekawy dialog.
- A ty co tu robisz ? - zapytała mnie z zaskoczeniem.
- No chyba mieszkam, prawda ? - nie zrozumiałam jej.
- Nie pyskuj - skarciła mnie za tą odzywke. Nie zwróciłam na nią uwagi i wyciągnęłam masło z lodówki. Zrobiłam sobie wielką kanapkę  z toną tłuszczu. Nie uszło to jej uwadze.
- Co ty wyprawiasz ? Od kiedy jesz masło ? I to w takich ilościach ?
- Jem, a dlaczego nie mogłabym jeść masła ?
- Nigdy nie jadłaś masła odkąd zaczęłaś chodzić na zajęcia taneczne.
- A tak, zapomniałam. Nie chodze już na nie.
- Jak to nie chodzisz, wczoraj byłaś !
- Tak, ale sie wypisałam.
- Wypisałaś, tak ? A ja tam nie musze niczego podpisać, ze już nie będziesz na nie chodzić, co ?
- Niee... Taka nowa procedura. Jak cię wywalą, to zabierasz swoje rzeczy i adios ! Możesz...
- Wywali CIĘ ?
- Taa, pokłóciłam się z Jo*(trenerka tańca - miałąm ją wprowadzić później...)
- Pokłóciłaś ?
- Może pozwolisz mi dokończyć ?! - wrzasnęłam na cały głos, upuszczając szklankę z sokiem.
- Tak, oczywiście - udawała urażoną.
- Jo było okropna. Przyszedł do nas jakieś światowej klasy tancerz, kazała mi z nim tańczyć. Pff.. to nie było tańczenie. Kazała mi się zachowywać jak prostytutka. Powiedziałam jej to, a ona mi ' że to ktośtamdupasławny i mam  nie robić scen'.  Powiedziałąm, że albo on albo ja. Mogłam sie spodziewać, że go wybierze. Trudno. - wzruszyłam ramionami i odeszłam do swojego pokoju. Taki przynajmniej miałam zamiar, ale ciocia szarpnęła mnie za ramię dosyć brutalnie i talerz spadł na podłogę z ciężkim hukiem. I znowu coś rozbiłam.. robi się co raz gorzej.
- Popatrz na siebie ! - wrzasnęła mi do ucha szarpiąc się ze mną. Nie wiem co w nią wstąpiło, było okrutna.- Popatrz, co ty robisz ze swoim życiem ! - wyrwałam jej się z rąk, ramię strasznie mnie bolało więc zaczęłam delikatnie je pocierać.
-Co ja robię ze swoim życiem, tak ? - warnęłam jej prosto w twarz - Popatrz co ono robi ze mną. - powiedział już znacznie ciszej i uciekłam z domu.
Łzy znów zagościły w moich oczach, na moich policzkach. I nagły impuls. Telefon jest w kieszeni. Wibruje !
Trzęsącymi rękami wyciągam go z kieszeni, patrzę na wyświetlacz. Liam !
- Liam ? - pytam pełna obaw, nie wiem, co się mogło stać.
- Mia, Mia.. Gdzie ty jesteś ? Mia ! - coś przerywało, ledwie go słyszałam.  - Mia.. Ja jestem obok Twojego domu, Twoja ciotka mnie wyrzuciła, mówi że uciekłaś. Gdzie ty jesteś ?
-Liam... - nie potrafiłam się ogarnąć  - Ja jestem obok parku na Valley Street. Liam, proszę Cię, przyjdź tutaj, szybko.
- Już jasne, będę tam za kilka minut. - powiedział i rozłączył się.
Stanęłam w miejscu i rozejrzałam się wokoło. Liama niegdzie nie było widać, a przecież to niedaleko. Postanowiłam czekać jeszcze kilka minut i próbować przywrócić swoim oczom naturalny kolor, bo przez płacz były zaczerwienione. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, na końcu uliczki widoczna już była postać chłopaka biegnącego w moim kierunku. Mój stary dorobiony Samsung, z którym miałam tyle wspomnień gruchnął potężnie o chodnik, a ja sama, nie wiedząc kiedy zaczęłam biec w kierunku Liam'a.  Nie minęło 10 sekund, a my wpadliśmy sobie w ramiona.
- Tak się o Ciebie martwiłem - wyszeptał mi do ucha, głaszcząc mnie po głowie.  Miło było znów poczuć jego zapach, a jeszcze lepiej było poczuć jego smak...
Nasze usta powoli zbliżyły się do siebie, a pomiędzy nami czuć było ten magnetyzm. I ta magiczna chwila tuż przed pocałunkiem, patrząc sobie w oczy, czując, jak świat nabiera kolorów. Aż zachciało się żyć.



~~~~~~~~~~~~
swierdziłam, że trzeba to zakończyć.

wtorek, 27 grudnia 2011

Koniec

Przepraszam wszystkich, których teraz rozczaruję.
To już koniec opowiadania. Wiem, jest niedokończone. Rozdziały są napisane do 11, potem 14,15,19, ale ja nie mam po co je dodawać.  Nie mam już do tego siły. Ja po prostu przestałam istnieć w realnym świecie i zatraciłam się we własnym.  Niby niegroźne, ale ile przez to kłótni było, ile łez wylanych w nocy. Głupio mi, że tak kończe, ale może będzie lepiej. Może kiedyś tu wróce i dokończę ? Kiedyś... czas nieokreślony, kochani...
Miło było czytać, ze podoba się Wam moja historia. Tak, moja. Pisałam o sobie, rzecz jasna ze zmianami
Niall - to bliski przyjaciel, który w rzeczywistości istnieje, taki mój
reszta chłopaków ma swoje odpowiedniki w moim świecie.
Łatwo się domyślić, że Mią byłam ja. Osoby, które przeczytały to opowiadanie, mówią, że Mia to ja, więc chyba rzeczywiście to ja. W razie czegoś piszcie na maila : maajka.112@poczta.fm (: Pa (:

*po raz ostatni wylogowała się i usunęła adres z zakładek*

czwartek, 15 grudnia 2011

5.'Światła, kamera, zdrada.'

'Światła, kamera, zdrada !'


Od miłości do nienawiści dzieli tylko zdrada.
 
- O... niedobrze. Niall, chodź tu. - zawołałam ze swojego pokoju za Niallem. Pewnie właśnie w tej chwili objadał mi całą lodówkę. Przynajmniej coś tam jeszcze zostanie... Chociaż jak na niego, to pewnie zostawił, to co spleśniałe, zardzewiałe i zepsute. Aaa i to na czym pisze : zdrowe/zdrowa/zdrowy. Czyli wszystko co jadalne wyjadł.
- Hooo..? - wrzasnął do mnie z kuchni mlaskając ustami tak, że pomyliłabym go ze stacją w radiu 'Dubstep'. Ja jebię, już nic nie mam w lodówce.. Dziękuję Niall.
- Przyłaź tu, kiedy do Ciebie mówię - krzyknęłam. Należało mu się, zeżarł wszystko. Fooooch !
- Szy ty jeszteć poffasna..? Ja mem ! - mlaskał nadal, Boże daj mi cierpliwośc żebym go nie zastrzeliła. Siłę do zaakceptowania tego, ze zawsze będzie mi wszystko zjadał. I mądrość, abym zdołała ukryć jego ciało jeśli braknie mi cierpliwości. Przegiął dzisiaj na maxa. 
- A ja mam problem - wrzasnęłam - Mówiąc ja mam na myśli my. A mówiąc my mam na mysli One Direction - Niall uśmiechnął się, kiedy powiedziałam One Direction. Podejrzane...
- Mówiąc 'mamy problem' masz na mysli, to że chrupki się skończyły, prawda ? Racja, skoczysz do sklepu po próbie, co? - przestał mlaskać, nie przestał mnie denerwować. Cierpliwości Boże, błagam !
- Zamknij się, siadaj i płacz. - wydałam krótkie w pełni zrozumiałe polecenie dla Nialla. Spojrzał dziwnie, ale zrobił to, o co go 'poprosiłam'. No, może nie płakał, zrobił zdziwioną minę i tyle.. Nigdy nie zrozumiem facetów.
- No.. i co ? Profil Harrego na Twiterze... - zamyślił się - Buhahhaa. Co on ma za zdjęcie..?  Lubie to ! - Boże, gdzie ja byłam jak cierpliwość rozdawali...Zaraz go zamorduję...
- Grrrrrrrr... - chyba dostąpie zbawienia za życia, jeśli z nim wytrzymam do końca dnia.
- Emm.. Mia, coś ci sie pomyliło, nie zauważyłaś ? - nutka nadziei, może jednak rozumie co się stało...- Ten film sie nazywał 'Rrrr', a nie 'Grrr'...- pfff.. ogień nadziei zgasnął, podeptał go olbrzym niewyobrażalnej głupoty tego świata.
- Nieee.. - starałam być spokojna i delikatnie, przeliterować mu dokładnie co się dzieje. - Niall ile widzisz palców ? - pozakazałam mu określoną liczbę palców.
- Hmmm.. jakby to wszystko zsumować, to będzie...- liczył głośno na swoich palcach, na swoich ! Chociaż pokazywałam mu moje ! Co jest z nim nie tak ? Jak bardzo ja musze być dziwna, ze spędzam z nim całe dnie ? Do tego trzeba by było nową skalę !
- 16..? - odpowiedział po chwili.
- ZA CO ? - krzyknęłam i zwróciłam głowę w górę. - Za jakie grzechy, nooo ? - Niall spojrzał na mnie jak przygłup, wyglądał przekomicznie. Zaśmiałam się, a on tylko patrzał. - To jest straszne... Gorzej niż straszne...
- Straszniejszowe...? - zgadywał Niall. - Straszniejszowate....- powiedział widząc moją minę.
- Nie, Nialler, to było 17 palców. 17, skarbie. Równe, okrąglutkie 17. -  każde słowo powiedziałam jakbym się krztusiła. Brrr !
- I co z tego... ? - Nie czaił. Zostanę świętą, po śmierci. O ile nie zgniję w więzieniu za zabójstwo.
- 17. Tyle lat ma Harry. - starałam się jak najprościej. Spojrzał na mnie wzrokiem, którego używa na chemii. ' Ale-e o so chodzzi..?' - Od dzisiaj. - dodałam. Może się domysli.
Przez 13 sekund siłowaliśmy się wzrokiem. Przy 14 sekundzie podskoczył jak poparzony. Zrozumiał. Harry miał urodziny. Dzisiaj. Właśnie dzisiaj.
- Cooo ?  Co my zrobimy ? Ale.. Jak ? Jak to mozliwe ? - to Niall.
- No, urodził się. I teraz ma urodziny, stąd nazwa : urodziny. - to ja.
- Ale co my...? Co ? - znów Niall.
- My mamy urodziny kiedy indziej. - znów ja.
- Harry... - on
- Harry ma dzisiaj. - ja. Na prawdę podobała mi się ta konwersacja. Trochę jak w przedszkolu.
- To moja zabawka.
- Mój Hugo
- A ja mam nooos...
- Samolot.
- Ja też chce.
- Przestań robić sobie jaja, Me... - Niall chciał mnie pouczyć. Po tym jak on zachowywał się jak kretyn. Świat jest dziwny. Ludzie są dziwni. Ludzie w moim otoczoniu wykraczają poza normą dziwnowatości. Pomocy !
- Plan jest taki : zwołujemy chłopaków, pare kumpli, kilka moich koleżanek, kupujemy żarcie, dekoracje, planujemy muzykę i robimy party. - przejęłam inicjatywę, a co.. kobieta musi być niezależna. I musi podejmować poważne, męskie decyzje, jeśli nikt tego nie może zrobić. A w mojej sytuacji tylko ja miałam głowę na miejscu.
- Ok-k. Zajmij się gośćmi, a ja ide po żarcie. - wiedziałam, że tak będzie. ON po jedzenie.
- I dekoracje ! - krzyknęłam za nim jak wychodził, mam nadzieję, ze dosłyszał. Chociaż pewnie dekoracje też będą jadalne... Cały Niall.
Około 15 miałam wszystko gotowe. Brzmi jak kłamstwo, ale nie jest ! Było gotowe. ! Posprzątane, przygotowane, nawet Niall kupił dekoracje ! Prawdziwe, nie te do zjadania ! Został tylko jeden drobny szczegół. Ok, skłamałam. Dwa, ale o tym drugim dowiedzieliśmy się za późno. Opis sytuacji :
Czekamy z wszystkimi gośćmi, na Harrego, bo tylko jego brakowało. I... napięcie rośnie...
- PREZENT ! - wrzasnął Niall. Oczy miałam wielkie jak spodki. Jak można zapomnieć o prezencie ? Cholera !
- Co teraz ? Nie zdąrzymy do sklepu. Harry jest w drodze. - podsumowałam sytuację. - Nawet się nie waż. - warnęłam do Niall, który próbował zrobić bukiet z marchewek. "Jak go zamordujesz, trafisz do więzenia" - powtarzałam sobie w pamięci. Tylko to utrzymywało mój rozum w spokoju. I znowu... nadzieja. - Wiem ! Miałam Ci dać na Gwiazdkę, ale... - i poszłam do pokoju. Gdy weszłam za mną wlókł się zdziwiony Niall. Wyciągnęłam paczkę z dna szafy.
- Co to ? - zapytał zaciekawiony. Już łapskami próbował otwierać.
- Zostaw ! Dla Harrego. - skarciłam go.
Gdy wróciliśmy do salonu poprzedziliśmy Harrego o 10 sekund. Ma się wyczucie czasu, jak... nie ważne. Impreza była świetna. Zajebista muzyka, towarzystwo : świetni kolesie, świetne panny. Może nawet zbyt świetne.
Przyjęcie podobało się Harremu, prezent też. Czego chcieć więcej ? Ach, tak wiem. Wierności, wsparcia, miłości, przyjaciół.
Impra trwa w najlepsze, godzina 20 ? Możliwe. Zmęczona, wyczerpana wręcz wlekę się do pokoju. Żeby trochę odpocząć, wyciszyć. Miałam ochotę wyjść, ale nie mogę. Nie na urodzinach. Nie w tej chwili. Zachciałam pobyc trochę z Jase'm.  Już samo to uczucie zwiastowało nieszczęście. Bo my niby byliśmy razem, ale nie...  Weszłam do swojego pokoju. SWOJEGO POKOJU. Własnego ! Jedyne czego chciałam, to wtulić się w czyjeś ramiona. Jase miał szerokie bary, ale nie objąłby dwóch dziewczyn naraz i nie wędrowałby tymi wstrętnymi łapskami po obydwóch tyłkach. Po przekroczeniu progu stanęłam jak wryta. Tylko tyle byłam w stanie zrobić. Mój Jase i Moja Kumpela Victoria. Razem. Na łóżku. Moim łóżku.  Potem były krzyki, wrzaski, Jase oberwał w mordę. Nie wiem czy to ja go uderzyłam, czy może to co siedziało we mnie. Wybiegłam. Sama. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Me... ! Czekaj - wrzeszczał za mną Liam.
- Zostaw... mnie... - powiedziałam przez łzy.
- Nie, nie w takiej chwili. Nie płacz. Nie przez tego dupka. - objał mnie. Tak bardzo potrzebowałam jego obecności, wsparcia. - Będę przy tobie. Obiecuję. - miałam taką wielką ochotę go pocałować. Ale... co on by sobie pomyślał..? Bo co mnie z nim łączy ? To, że myślę o nim odkąd go poznałam, to, że jest taki kochany, że jest ze mną nie znaczy że..., nie znaczy, że.. Kogo ja oszukuję.. Tylko i wyłącznie siebie. Znaczy. Taka jest prawda. Pokochałam Liam'a.. Całego jaki jest. Z tym głupim lękiem do łyżek, z przesadną manią o tym co ludzie o nim myślą. Już nie płakałam z powodu Jase'a. Tylko z takiego, że nie wiedziałam co robić. Utknęłam w martwym punkcie. Dosłownie. Całą noc spędziłam w ramionach Liam'a.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dodaję już, bo bardzo mnie zmobilizowano w ostatnim poście ;)
Dziękuję wszystkim. Miłego dnia...
DZISIAJ DZIEŃ ŁAPANIA ZA TYŁKI. BUAHHAHA ;d

poniedziałek, 12 grudnia 2011

4.'Wszyscy marzymy o tym samym.'

'Wszyscy marzymy o tym samym'

    To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.

— Paulo Coelho

Po kilkunastu minutach wiwatowania, świętowania, nikt nie pamiętał już jak to się stało, że trafiliśmy do pizzeri. Po prostu siedzieliśmy wspólnie przy stoliku i czekaliśmy na pizze, oczywiście bez oliwek, bo jak się dowiedziałam Loczek nie lubił. Szczerze powiem, że na początku było ciężko za klimatyzować się wszyscy razem. Kiedy dowiedzieli się, że będą razem w zespole, nie z własnej woli, tylko z woli organizatorów zaprzyjaźnili się. No bo co innego mogliby zrobić. Szansa wygrania X-Factora stoi otworem.  Szansa spełnienia marzeń...
- W ogóle to kim my jesteśmy ? - zapytał o ile dobrze mi się zdaje Louis Tomlinson. Nadal miałam problemy z rozróżnianiem Liama od Louisa.
- No... ja jestem Niall, ty Louis, on to Zayn... - zaczął Nialler.
- Nie, nie o to mi chodzi. Jak się nazwiemy ? - powiedział brunet. - Jak nazwiemy zespół ? - dodał widząc NASZE zdezorientowane miny.
- Zayn i chłopaki...o, tak ! -zaśmiał się Zayn, chociaż widać było po nim, że zależy mu na takiej nazwie.
- Niall i ziemniaki, to dopiero jest nazwa na skalę światową - dołączył się Niall.
- Ogarnijcie. Trzeba coś wymyśleć. Zastanówmy się...- powiedziaaał... Liam ? Cholera, nie wiem. - Mamy jedno marzenie, bo wszyscy marzymy o tym samym. Jesteśmy jednym zespołem, bo...
- Bo Nicole tak nam kazała..? - odezwał się Loczek.
- Tak, tak, ale co nas jeszcze łączy ?
- Wszyscy kochamy marchewki - powiedział Louis, poprzedzając salwy śmiechu. To było pewne - był najdziwniejszy z całej piątki, a nawet  szóstki licząc mnie.
- Nie, Lu, nie wszyscy. Niektórzy próbują zachować kontury normalności. - zagiął go Liam.
- Mamy Jeden Kierunek.- powiedział Loczek. -  Jeden Kierunek.- powtórzył -  One Direction. - uśmiechnął się
- A powtarzasz to, poniewaaaaż..? - zdziwił się Lu.
- Ponieważ to dobra nazwa. - odezwał się Liam, stale wydawał się najpowaźniejszy, najrozsądniejszy z całej paczki.
- One Direction ?
- Tak. One Direction.
- One Direction - powtórzyli chórem.
- Nie żebym miała coś przeciwko, ale wasze zachowanie jest dziwne. I mówi wam to osoba, która tańczy na stole nie tylko we własnym domu. - odezwałam się pierwszy raz od 10 minut.
Chłopcy zaśmiali się i zaczeli dobierać się do pizzy, którą wreście przyniosła kelnerka.  Leniwie, bez pośpiechu sięgnęłam po jeden kawałek, który znajdował się najbliżej mnie. Przez przypadek, (albo i nie) Liam sięgnął po ten sam. W efekcie przywaliliśmy w siebie głowami, nie lekko.
- Auuu.. ! - wrzasnęłam spoglądając na chłopaka. Ten spojrzał na mnie z ukosa i usmiechnął się - Aż tak ci do śmiechu ? - zapytałam - Co powiesz na to ? - Ludzie wokół nas pomyśleli zapewne, że jestem pijana. Wzięłam ze stołu ketchup (czyt.: wyrwałam go Niallerowi) i wycelowałam w Liam'a. Efekt ? Poplamiona koszulka, zaczerwienione oczy, brak zwrotów kosztów za niedojedzoną pizzę, zażenowanie przed wszystkimi gośćmi pizzeri i brak mozliwości powtórnego wejścia do wyżej wymienionej pizzeri, ponieważ... aż wstyd się przyznać: właściciel nie 'cackał się' z nami i po kilku minutach, kiedy bitwa na jedzenie trwała w najlepsze wyrzucił nas z pizzeri. Wprost na mokry chodnik. Następny efekt ? Boląca kostka, poszarpane, poplamione jeansy, za które zapłaciłam 50 funtów i zauroczenie Liam'em.
Cholera. Staczam się.
Pytanie na dziś :

Co z Jase'm ?
Co z Jase'm ?
Co z Jase'm ?
Co z Jase'm ?

Bohaterowie dzisiejszego dnia :



Harry (Harold,Loczek,[Hazza tylko dla Liama]) Styles
16 latek o cudownych oczach, pięknym uśmiechu i świetnych loczkach na głowie. Czuły, uśmiechnięty, zabawny. Nie można mu się opszeć. Urodzony flirciarz, nie wiem czy to wada, czy zaleta...  Oczarował mnie całym sobą. Od pierwszego spotkania, od pierwszego uśmiechu, ale... nawet jeśli... jeśli bylibysmy... To nadal pozostaje flirciarzem.. A to wszystko zmienia. Mam obawy co do kobieciarzy, Jase już niejednokrotnie mnie zranił, a nadal jesteśmy razem... nieszczęśliwi.


Liam (Payne) Payne
17 latek o czekoladkowych oczach, miłym uśmiechu. Uprzejmy dżentelmen, z szacunkiem, rozsądny. Romantyczny. Tak wiem jak to brzmi : Grałam z dinozaurem w ręczną albo "Głuchy słyszał jak niewidomy widział jak niemowa mówił, że łysy się czesze". Ale on jest ! Jest romantyczny, kochany i ja pierdole, źle ze mną... Taki... inny jest. Waham się, poważnie się waham. Bo niby Harry jest taki słodki, ale Liam... daje mi poczuć, że byłby mój.  Zawsze, na zawsze. Po prostu razem.

Louis (Lu) Tomlinson
18 lat, starszak. Zabawny, wiecznie uśmiechnięty z głową do żartów. Odczuwam wrażenie, ze w każdej sytuacji można na niego liczyć. Typowy przyjaciel z filmów :
4 : 00 a.m.
- Hej stary, jestem w więzieniu w Teksasie...
- Zaraz tam przyjadę, trzymaj się. Wolisz pączka z nadzieniem czy bez, do kawy ?
Cała definicja Louisa zawarta w jego ulubionej formie - żarcie. Związać się z nim na całe życie - w 100 % szczęście. Zazdroszcze jego dziewczynie, bo ją ma. Niestety. Oni wszyscy mogliby być moi. TYLKO moi.


Zayn (Zi, Zajan) Malik
17 latek, Pakistańczyk. Typowy Bad Boy, nikt mu nie podskoczy - takie sprawa wrażenie. W rzeczywistości jest inny. Silny, milczący - fakt, ale jest bardzo nietypowy.  Z żartem, ale spokojny i zrównoważony. Ma cudowny akcent, włosy, uśmiech i oczy. Tylko wziąć, spakować w pudełko i przetrzymywać w szafie. Cudowny. Chce takiego na święta.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dodaję, bo mi się nudzi. Jak na razie nie biorę się, za ten 10, bo weny nie mam, ale zdążę kiedyś go napisać.
Hope you enjoy it. ;)

piątek, 9 grudnia 2011

3. 'W każdym kryzysie ukryta jest szansa.'

W każdym kryzysie ukryta jest szansa.


    Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na bilion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego. Jednak magowie obliczyli, że szanse jedna na bilion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.


Terry Pratchett

Mia spoglądjąc przez okno widziała ludzi, przechodzących przez ulice. Mieli takie proste, proste życie. Tymczasem ona, po przejściach z niewielką wiarą w swoje siły miała teraz na głowie przyjaciela, który ...

Ludzie zaczęli pakować swoje rzeczy, nie były im już tu potrzebne. Przecież, nie przeszli. Płacze, głosy ustały. W sali było cicho, od czasu do czasu ktoś tylko zapytał o godzinę czy też wyjście. Ponura atmosfera ciążyłą na Me. To przez Nialler tu wszedł, przez nią spróbował, ale mu się nie udało. Pamiętała jaki był szczęśliwy na pierwszym przesłuchaniu. Odgoniła złe myśli i pociągnęła przyjaciela za rękę.  Usiedli na krzesłach, ale nic nie mówili.
Cisza, cisza, cisza. Nic, tylko głucha cisza. Nialler w końcu stał z krzesła i zaczął zbierać swoje rzeczy. Podeszłam i z wyrzutami sumienia, zapytałam :
- Co ty wyprawiasz ?
- Nie widać ? Pakuję się. Wracamy do domu - odpowiedział zagniewany. Wrzucał do torby po kolei wszystkie swoje rzeczy niczym maszyna, nie człowiek.
- Ale, nie wiem, noo. Może jeszcze nie wszystko stracone. Poczekajmy, ok ? - powiedziałam wzruszając ramionami. Nie wyszło to zbyt przekonująco.
-Niech to, Mia. Zrozum to wreście... to koniec. Nie przeszedłem. Więc teraz racz zachować się jak człowiek rozumny i pomóż mi pozbierać moje rzeczy, ok ? - rzekł zniecierpliwiony wyrywając swoją koszulkę, którą mu zabrałam przed chwilą.

Zrezygnowana usiadłam na krześle zaraz obok chłopaka z Loczkami. Chłopak miał też podpuchnięte oczy, ale sprawiał wrażenie takiego... takiego... Przez chwilę wydawało mi się, że go kocham. Chociaż nie zamieniłam z nim ani słowa. Był po prostu inny od mojego chłopaka Jase'a.
- Mia - wyrwał ją z zamyśleń męski głos. - Ruszysz się wreście ? - zapytał Niall. Na ramieniu miał już swoją torbę z Nike, którą tak uwielbiał. Wyglądał na wkurzonego. Nawet bardzo.Loczek jak na komendę wstał i pozbierał swoje rzeczy.
- Tak, tak. Już idę - odpowiedziałam, spoglądając ostani raz na przystojniaka. Podeszłam do Nialla z uśmiechem i dodałam : Fajnie tu było, prawda ?
Nie odpowiedział mi, po prostu szliśmy przed siebie. Skręt w lewo, w prawo. I tak dalej, aż w końcu...
- Niall, poczekaj. Musze się wrócić. Zaraz wrócę - błagałam go na kolanach - Na prawdę, obiecuję.
- Nie wierzę Ci, idę z Tobą. Wogóle to co Ty chcesz zrobić - chłopak nabrał podejrzeń. - O nieee, nigdzie nie idziesz. Wiem, co chcesz zrobić... A ja Ci na to nie pozwalam. Wracamy. TERAZ - spojrzałam na niego z przygłupem. O co mu chodziło ? Zauważył to i dodał - Nie chcesz przekonać jakiegoś sędziego, żeby mnie przyjął, prawda ? - Więc o to mu chodziło... Myślał, ze wracam do jury, żeby ich błagać na kolanach o przyjęcie Go ? Dziwne, no ale nie mogę mu się dziwić. To całkiem w moim typie.
- Nie, nie idę. Pamiętasz tego chłopaka obok którego siedziałam przed naszym wyjściem ? - zaczęłam wyjaśniaśniać - Tak, sobie pomyślałam, że moglibyśmy się... no poznać. - zawstydzona powiedziałam
- To znaczy że zerwiesz z tym kretynem Jase'm ? - Nialler był uradowany, nie uszło to mojej uwadze jak przy ostatnim ich spotkaniu próbował oblać go kawą z pomyślnym skutkiem.
- Cooo ? Nie, ja po prostu myśle, ze możemy się zaprzyjaźnić. A może nawet założylibyście... zespół - powiedziała cichutko spuszczając wzrok.
- A dlaczego Ty byś ze mną nie zaśpiewała w zespole, co ?
- Daj spokój, Niall. Ja nie umię śpiewać. Dobrze wiesz. - sprzeczaliśmy sie.
- Taak, stara śpiewka. Powoli kończą Ci się argumenty, wiesz. - odpowiedział.
- No chodźmy po niego. Proszę... - prosiłam nadal.
Nialler przewróciwszy oczami, powlókł się za mną z powrotem do hali. Loczek stał już przy drzwiach, a zauważywszy nas spojrzał na mnie swoimi cudownymi oczami. Nie wiedziałam co robić... Kompletnie straciłam rachubę, nie wiedział co mu powiedzieć, bo - Hej, mój kumpel jest zdołowany. Może chciałbyś z nim założyć zespół, co ?  A ze mną mógłbyś wyskoczyć gdzieś na kawę, bo mam zajebistą ochotę się do Ciebie przytulić - dziwnie brzmiało. Niall szturchnął mnie lekko, żebym przywróciła umysł do normalności. Nawet nie spostrzegłam, ze przez dobre kilka minut nasza trójka ; ja, Niall i Loczek gapiła się do siebie nawzajem. Już otworzyłam usta, zeby coś powiedzieć, ale wtedy inicjatywę przejął Loczek.
- Czy wyjdziesz za mnie ? - usłyszałam.  Uśmiechnęłam się jak najcudowniej umiałam, obmyślając miejsce naszego ślubu z Loczkiem, a wtedy Niall odpowiedział :
- No hej. - Co ?? Czyżby Loczek nie oświadczył mi się ? Co sie dzieje ? Nialler spojrzał na mnie z wyrzutem  i dodał - Nie przywitasz się z kolegą ?
-P-przywitać ? - nie zrozumiałam, chyba mózg mnie oszukał, a wyobraźnia robiła swoje. - To znaczy - powiedział, napotykając wzrok Loczka - Heeej. Jestem Mia, a to Niall. - przedstawiłam się, podaliśmy sobie ręce.
- Jestem Harry. - uśmiechnął się. Bosko.
- Posłuchaj, bo my - tutaj Niall kopnął mnie w nogę. - To znaczy, auuu.. ja... Tak ja chciałam się zapytać... Czy może... To znaczy, w którą stronę idziesz, bo może poszedłbyś z nami na... pizze ? - wypowiedzenie tych słów zajęło mi ponad minutę, podczas której serce biło mi jak oszalałe.
- Mia... - mruknął Niall - przestań.
- Taak, bo widzisz tak na serio to chodzi o to, ze ja chciałam zapytać...
- Na salę proszeni są kolejno : Zayn Malik, Liam Payne, Niall Horan, Harry Styles i Louis Tomlinson.
Spojrzałam na Nialla, szczęśliwy to on nie był. Loczek też zaczął się obawiać, pewnie on był Harrym Styles'em. 
- Ja nic nie zrobiłam, nie patrz tak na mnie - zaczęłam się tłumaczyć. Byłam pewna, ze Nialler obwinia mnie za to jakieś spotkanie.
- Ok, ok. Zaraz wracam. - odpowiedział. -  A ty - dodał półgłosem - przemyśl sposób w jaki chcesz Go zaprosić na randkę. Ten poprzedni był do kitu, więc mógł się trochę przestraszyć, chociać... czy ja wiem - puścił mi oczko - patrzy na Ciebie w charakterystyczny sposób.
Nim zdążyłam zaprotestować, stawić czoła jego żartom odszedł szybkim krokiem w stronę drzwi , z których wyszedł jakąś godzinę temu ze łzami w oczach. Ja natomiast poszłam w stronę tych głupich krzeseł, w tej głupiej hali, w tym głupim pomieszczeniu czekając na Loczka. No i Nialla.
Krzyk jaki wydobył się z sali przesłuchań był nie do opisania. Męsko-damski, przypominał trochę wycie wilka i okrzyk radości. Aż bałam się co będzie jak ta chołota z tamtąd wyjdzie. Nie musiałam długo czekać, po chwili wyszedł Niall z Loczkiem i jakimiś innymi 3 kolesiami. Miał łzy w oczach, ale... uśmiechał się ?  Co się dzieje ? Odpowiedział mi, czytając mi w myślach.
- Przeszedłem, przeszedliśmy... Zrobili z nas zespół. Jesteśmy w X-factorze ! - wrzeszczał mi do ucha. Chyba przewidział moją reakcję bo szybko się odsunął. Ja natomiast robiłam wiele rzeczy jednośnie : jednocześnie śmiałam się, płakałam, piszczałam i odstawiałam jakiś pokręcony taniec szczęścia. Bo Niall PRZESZEDŁ. Bo Loczek będzie z nim !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, ze się poprawiłam..;/
Rozdziały napisane są aż do 10, także bd szybko dodawać.. :)
pozdrawiam, miłego wieczoru, nocy, rana, popołudnia, zależnie kiedy to czytasz..

czwartek, 8 grudnia 2011

2. 'To nasza Mia.'

'To nasza Mia'


Znasz moje imię ,

ale nie moją historię.



Abyście lepiej mogli poznać główną bohaterke wstawiam kilka wpisów jej pamiętnika :

12 lipca 2004
Drogi Pamiętniku.
Nazywam się Mia i mam 10 lat. Pochodzę z Polski. Ciocia dała mi ten pamietnik, abym pisała wszystko co mnie męczy, a o czym nie chcę rozmawiać. Mieszkam w Mullingar. To w Irlandii, ludzie tutaj mają taki śmieszny akcent... Przyleciałam tu pare dni temu, ale za niedługo znowu się przeprowadzam. Mamy mieszkać obok koleżanki mojej cioci. Podobno ma syna, rok starszego. Do  Irlandii przeprowadziałm się z jednego powodu. Ciocia stwierdziła, że kiedy wyprowadzę się z rodzinnego miasta łatwiej przyswoję sobie wiadomość, że więcej Ich nie zobaczę...
Przepraszam rozklejam się... 2 tygodnie przed przeprowadzką miałam, mieliśmy wypadek samochodowy. Jechaliśmy na wakacje nad morze. To było w nocy, pamiętam jak mama powiedziała, że to bedzie długa podróż i mam iść spać, i o nic się nie martwić. Nie pamiętam jak to się stało. Obudziłam się w szpitalu, wokół mnie stali wszyscy. Oprócz nich... Moja mama, tata i młodsza o 8 lat siostra zginęli w wypadku. Zostałam sama. Pamiętam jak o tym powiedziała mi babcia. Całą noc płakałam. Ale Pani Psycholog mi powiedziała, że to normalne, że płacze. Ale i tak jestem silna. Dałam sobie to wmówić i starałam się udawać normalną. Stwierdzili, że chyba coś ze mną nie tak. Nie wiedziałam co robić, udawać silną czy płakać, bo tak i tak było źle. Na szczęście ciocia mnie zabrała. Chcociaż nie wiem, czy kiedykolwiek będzie tak jak dawniej.


17 lipca 2004

Drogi Pamiętniku.

Już się przeprowadziłam. Syn tej koleżanki jest dziwny. I dziwnie tańczy. Chyba to on jest nienormalny.  Nie ja.


12 lipca 2008

Drogi Pamietniku !
Ze spotkania z Niallerem ;D

Jesteśmy razem już 4 długia lata ! Huraaaay ! Wybacz mi te parę rozdarć za poczatku, ale sometimes starałam się coś wymazać z pamięci i chciałam wyrywać kartki.  Wybacz, this 'sometimes' ale zapominam słówek po polsku.  Co do mojego życia to układa się dobrze.  W Polsce byłam tylko raz, na X-mas.  Potem ciocia mówiła, ze nie mamy po co tam wrać. Myślę, że znowu pokłóciła się z babcią. Ale popieram ciocię i twierdzę, że nie ma tam po co jechać. Tam są moje wspomnienia. A one bolą. N każdym kroku.
4 lata temu powiedziałabym Ci, że Niall (syn tej koleżanki) to idiota. Ale dzisiaj proszę Boga, żeby nie kazał mi się z nim rozstawać. Jest po prostu niesamowity !  Zawsze powtarza, że chce być wyższy, więc nazywam go Nialler, bo :
Niall + taller = Nialler ! Niesamowite, prawda ? Jest dla mnie jak brat, którego nie mam. Jak ktoś komu mogę zaufać. Ciocia powtarza, że jesteśmy taką miesznaką wybuchową. Cokolwiek mamy zrobić, zawsze coś zepsujemy. Ale cieszy się razem ze mną, że mam przyjaciela. W dodatku Nialler pomaga mi w ćwiczeniach tańca. Chodze na nie od 4 lat, a Nialler od 5, także czesto jesteśmy partnerami. ;d


9 września 2010

Moje 16 B-day. Zrobię sobie tatuaż, na nadgarstu.
Napis : Be strong. W Październiku wysyłam Niallera do X- factora. Wygrałam z nim zakład. Układ był prosty ja wygram - on idzie, on wygra - ja idę. Ciągle mi powtarza, że potrafię śpiewać. Bzdura... On ma świetny głos. Ja lubię śpiewać, lubię pisać. Piosenki najbardziej. Bo to jedyne co mi pomoże. Zawsze kiedy coś jest nie tak, co robię ? Biorę kartkę i pisze piosenkę. Trochę dziwne, ale jednak. To nasza cała, jedyna i niepowtarzalna Mia, powszechnie znana jako Me.

Ostatnio na angielskim mielismy napisać autocharakterystykę, więęęęc. Oto moja :

                                           


Mia (Me) Johnson
16-latka (od dzisiaj) z Irlandii.  Niska, brunetka o morskich oczach. Po przejściach, z charakterkiem i dużą siłą woli.  Lubi tańczyć, bo to chyba jedyna rzecz, która jej w życiu wychodzi. Często niepewna siebie, lecz pewna siły swoich przyjaciół przyjaźni. Wyróżnia się z tłumu, często w centrum uwagi. Niepoprawna optymistka z cudownym uśmiechem. Uzależniona od heroiny jaką jest jej przyjaciel Niall Horan powszechnie miłowany jako Hunger Nialler.

A także charakterystyka Niallera :

 

Niall (Nialler) Horan

Blondyn, średniego wzrostu o niebieskich oczach. Lat 17. Dobry kumpel z pasją do śpiewania,jedzienia występowania na żywo i jeszcze raz jedzenia.  Zaraża śmiechem, żaden desperat przy nim nie czuje się bezpieczny. Zdolny do wielu wygłupów w imię przyjaźni. Gra na gitarze, tańczy ogółem - cud. Przytula najlepiej na świecie. I cóż mogę o nim jeszcze napisać... No, kocham go. I koniec historii.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział jest totalnie mega do kitu, przepraszam. Ale 3 już sie poprawi ;) Obiecuję.
Szykujcie się na porządną akcję ;)